Kościół w Jamnie

Kościół w Jamnie. Najstarszy zabytek Koszalina w remoncie.

W sąsiedztwie budowanej muzealnej Zagrody Jamneńskiej znajduje się kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej, który podlega właśnie gruntownej renowacji. Nie będzie przesadą powiedzieć, że ten cenny zabytek architektury został dotknięty niszczącym działaniem czasu w takim stopniu, że bez obecnej interwencji remontowej mógłby w perspektywie 20-30 lat nawet całkowicie się rozpaść.

Kościół w Jamnie

W Jamnie powojennym nigdy było samodzielnej parafii katolickiej. Za czasów protestanckich – owszem. Istnieją dokumenty niemieckie, które wymieniają z nazwiska wybitnych pastorów jamneńskich mających zasługi również dla Koszalina i Pomorza – uczonych, historyków, muzyków.

Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej zawsze był kościołem filialnym – parafii franciszkańskiej, parafii pw. Ducha Świętego w Koszalinie a ostatnio parafii pw. Świętego Antoniego Padewskiego w Mścicach. Od sześciu lat Jamno stało się częścią parafii pw. Świętej Matki Teresy z Kalkuty z siedzibą na pobliskim koszalińskim osiedlu Unii Europejskiej. Jej proboszcz, ks. Jarosław Krylik, był inicjatorem remontu świątyni i obecnie go prowadzi.

Duża część prac została dofinansowana z funduszy unijnych (głównie prace stricte konserwatorskie), reszta kosztów pokrywana jest z pieniędzy parafialnych.

Kościół na przestrzeni wieków wielokrotnie był przebudowywany z  powodu pożarów albo rosnącej liczby parafian i potrzeby zapewnienia im miejsca. Niemniej jest obiektem bardzo starym i cennym. Pierwsze wzmianki o nim pojawiają się w dokumentach z roku 1278, kiedy żeński klasztor cysterski w Koszalinie otrzymał na własność m.in. wieś Jamno. Tak więc kościół musiał istnieć już wcześniej. Są przypuszczenia, że mógł być wybudowany w latach 40. XIII wieku. Warto zaznaczyć, że od razu był obiektem murowanym, co świadczy o względnej zamożności wsi, bo inne okoliczne świątynie były w tym okresie zazwyczaj drewniane.  „Najmłodsze” fragmenty świątyni to okazała wieża (XVII/XVIII w.) oraz tzw. chór łabuski i zakrystia (XIX/XX w.).

Całość jednak znalazła się w bardzo złym stanie technicznym. Remont był potrzebny od dawna. Zakres obecnie prowadzonych robót jest ogromny. Zbite zostały zewnętrzne i wewnętrzne tynki (po remoncie starsza część budowli pozostanie nieotynkowana – z wyeksponowaniem gotyckiej cegły). Popękane w wielu miejscach mury są obecnie wzmacniane (w żargonie konserwatorskim mówi się, że są „szyte”) metodą HILTI, która pozwala wprowadzać w dowolnych punktach wzmacniające metalowe linki i na stałe zatapiać je w bardzo odpornym materiale scalającym. Całkowitej wymianie podlega pokrycie dachu, rynny, stolarka, wszelkie instalacje, a wzmocnieniu – więźba dachowa. Drewniane składowe malowanej koleby stropowej wraz z innymi drewnianymi elementami wyposażenia trafiły do wyspecjalizowanych pracowni konserwatorskich.

W trakcie robót odsłonięte zostały ślady gotyckiego portalu i jest on obecnie odbudowywany. W wielu miejscach w dolnych partiach ścian pod wpływem wilgoci zmurszały cegły; są teraz pracowicie wymieniane. Wykonane zostanie również wzmocnienie fundamentów i odwodnienie, którego kościół  nigdy nie miał.

Ks. Jarosław Krylik mówi: – Przewidziany jest powrót do pierwotnych barw we wnętrzu i zdobień w stylu jamneńskim. Pojawią się również stylizowane ławki. Nie mam wątpliwości, że będzie to obiekt pięknie odnowiony, lecz dla mnie jest to wciąż przede wszystkim świątynia – przestrzeń, w której pokolenia dawnych i obecnych mieszkańców Jamna przeżywały momenty wzniosłe, smutne i radosne. To się w tych murach odczuwa i to w nich pozostanie niezmienne, tak jak to, że każdy kto tu przychodzi z wiarą, zawsze może znaleźć kęs nadziei.

Jak już wspomnieliśmy, prace wprost związane z renowacją kościoła sfinansowane zostaną w dużej części z unijnej dotacji. Inne to już wysiłek parafian. Wśród nich jest na przykład ogrzewanie podłogowe, na które konserwator wyraził już zgodę, czy wzmocnienie okien, by ograniczyć straty ciepła. – Remont zabytku zawsze jest droższy niż remont innych obiektów, bo dochodzi szereg wymogów stawianych przez służbę konserwatorską – podkreśla ks. Jarosław Krylik. – Ale to zrozumiałe, bo przecież odnawianie starych przedmiotów wymaga specjalistycznej wiedzy i stosowania odpowiednich technik. Jednak całość obecnego remontu to taki ogrom pracy, że czasami w modlitwie pytam Pana Boga, czy to aby nie za „duże buty” jak dla mnie… Sił dodaje świadomość, że to co teraz robimy, posłuży przez dziesiątki lat a może dłużej i że odnawiamy miejsce ważne dla całej lokalnej społeczności.